Byłem na Planszówkach nad Morzem w Koszalinie

7 i 8 maja 2016 w Koszalinie odbyła się pierwsza edycja imprezy planszówkowej, nazwanej Planszówki nad Morzem. Na pomysł jej stworzenia wpadli ludzie z RnP Dice, czyli Piotr Monkiewicz i Robert Ignaczak. Jak było? Już piszę.

No właśnie, problem w tym, że piszę, a nie pokazuję, czy mówię. Niestety trafił mnie pech i karta pamięci w kamerze się poddała, przez co nagrany materiał trafił szlag. A szkoda, bo działo się naprawdę sporo.

Zacznę może od tego, że pogoda niestety nie dopisała organizatorom. Było pięknie, słonecznie i gorąco. Innymi słowy wymarzona pogoda do smażenia się na plaży, a nie siedzenia w sali gimnastycznej i grania w planszówki. Ten fakt w połączeniu z tym, że była to pierwsza edycja takiej imprezy w Koszalinie, sprawił iż organizatorzy obawiali się niskiej frekwencji. Nie mogli pomylić się bardziej.

Przez salę gimnastyczną gminazjum numer 6 im. Polskich Nauczycieli Tajnego Nauczania w latach 1939-1945, przewinęło się w ciągu tego weekendu około 500 osób. To naprawdę bardzo dobry wynik, który pozwala z nadzieją patrzeć na przyszłe edycje tej imprezy, które na pewno powstaną. Kolejna ma być już w październiku/listopadzie. Mam tylko nadzieję, że chłopaki wezmą pod uwagę również kalendarz innych imprez planszówkowych. Tym razem zderzyli się z Gratislavią, co niestety miało wpływ na to, co można było znaleźć na sali.

IMAG0146

A co na tej sali było?

Po pierwsze wypożyczalnia gier, w której znaleźć można było blisko 400 najprzeróżniejszych tytułów. Od gier dla dzieci, przez lekkie imprezówki, po tytuły dużo poważniejsze i cięższe. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie.

Były też stoiska kilku wydawnictw i sklepów. Był Portal z kilkunastoma grami, byli ludzie z Tailor Games, którzy pokazywali Ortusa, Leśną Drakę i Karczemne Opowieści. Byli Board & Dice z Multiuniversum, oraz Exoplanets (na matach, które wyglądały obłędnie). Był Badger’s Nest z Rycerzami Pustkowi i ze swoim sklepem Geek Szop. Z jednej strony sporo, a z drugiej niedużo. Niestety Gratislavia podebrała „nieco” firm, gier i stoisk, które mogłyby się pojawić na Planszówkach nad Morzem. Zabrakło na przykład Lacerty z Pandemic: Reign of Cthulhu, Portal nie przywiózł Blood Rage, nie było też Baldara, czy GFP. Nie pojawili się też zapowiadani ludzie z Geek Mod. Szkoda, bo chciałem zerknąć na ich produkty.

Po sali kręciło się też kilka gwiazd planszowego Internetu. Byli Ania i Kuba Polkowscy z Board Game Girl, Marek i Carlos z Game Troll TV, Wiktor i Kasia z Planszówki we Dwoje, Łukasz Trochimiuk z Games Fanatic. Kto chciał, mógł z nimi pogadać, pograć, cyknąć sobie fotkę. Było naprawdę przyjemnie.

Ciekawi jesteście w co zagrałem? Postawiłem na poznanie nowych tytułów (z dwoma wyjątkami). Zagrałem zatem w Multiuniversum, Leśną Drakę, Potwory w Nowym Jorku, Shakespeare, Exploding Kittens, Karczemne Opowieści, 7 Cudów Świata: Pojedynek, Quadropolis. Z rzeczy, które już znam, ogarnąłem Tajniaków, Vault Wars i Epic Spell Wars. Kilka wygrałem, kilka przegrałem, a moimi prywatnymi nemesis zostali Ania i Kuba Polkowscy, z którymi zwykle przegrywałem po zaciętej walce jednym punktem (Shakespeare i Leśna Draka), albo na tie-breakerze (Karczemne Opowieści).

Nie będę Wam tu pisał o grach, które są już na rynku, ale trzem prototypom, które miałem przyjemność poznać, należy się kilka słów.

Zacznę od Multiuniversum. Zagrałem w tę grę raz, poza tym była nieco „popsuta” z uwagi na problemy chłopaków z Board&Dice z zebraniem poprawnej talii, jednak radocha płynąca z gry na tym nie ucierpiała. Bardzo ciekawy mechanizm podwójnego wykorzystania kart. Można je zagrać jako akcję, lub narzędzie w laboratorium. Akcje też mają podpięty fajny mechanizm zależności od tego, na którym module stoimy zagrywając daną kartę. Powoduje to, że musimy sporo się nakombinować aby osiągnąć to, co sobie założyliśmy. Jest też nieco „negatywnej” interakcji, dzięki czemu możemy podmieniać karty portali na różnych miejscach, gdy widzimy, że inny gracz szykuje się do zamknięcia mocno punktującego Portalu. Generalnie bardzo ładna i bardzo zgrabna mechanicznie gra. Do tego w przedsprzedaży tania jak barszcz, więc w zasadzie grzech nie mieć jej w kolekcji.

IMAG0145

Kolejny prototyp to totalne zdziwienie. Leśna Draka od Tailor Games jakoś mnie na pierwszy rzut oka nie zachęcała. Jesteś wiewiórką i zbierasz orzechy. No super. Pojechałem na konwent grać w prototypy gier dla dzieci. Kolejne pół godziny sprało mnie po pysku i pokazało jak bardzo się myliłem. Tak, gracz jest wiewiórką. Tak, ma sześć tur na zebranie jak największej liczby orzechów (czyli punktów zwycięstwa). Nie, to nie jest banalna gra dla dzieci. Może wariant rodzinny jest grą dla dzieci. Wariant zaawansowany, w który graliśmy, jest brutalną grą logiczną, która wyciska mózg przez uszy. Jak zrobić, żeby nam było dobrze, a przeciwnikom nie bardzo? Do tego kombinowanie z kartami akcji, które mogą nam uratować skórę, ale nie wiemy kiedy. A trzeba się ich co turę pozbywać. Którą odrzucić? Kiedy? Czy skorzystać z niej, czy po prostu odłożyć? Graliśmy w cztery osoby i na planszy był pewien chaos. Planowania nie było, bo nie za bardzo się dało planować przy ciągle zmieniającej się planszy. Gra mnie jednak oczarowała.

IMAG0148

Trzecim prototypem były Karczemne Opowieści (którym jakimś cudem nie zrobiłem fotki telefonem), również od Tailor Games. Lekka gra, w której budujemy rękę i tableau kart bohaterów. Zarządzamy w odpowiedni sposób tym wszystkim, aby zebrać grupę mogącą pójść na wyprawę po punkty zwycięstwa. Gra dość prosta, bez dużej negatywnej interakcji w wariancie podstawowym (w ten graliśmy), a nieco większymi złośliwościami w zaawansowanym. Kilka rzeczy wydawało się jednak mało intuicyjne, choć dało się po pewnym czasie nad nimi zapanować. Miejmy nadzieję, że instrukcja będzie jasno tłumaczyła niektóre zawiłości akcji i punktowania. Gra lekka, dość ciekawa, jednak przyznam, że nie wywołała u mnie efektu „WOW”. Może gdybym zagrał w tryb zaawansowany, gdzie mogłoby się dziać nieco więcej na stole, miałbym inne wrażenia. Jednak w takim ustawieniu z trzech prototypów, w które zagrałem wypadła najsłabiej.

Zamykając tę niecodzienną dla mnie „relację” chcę napisać Wam, że Planszówki nad Morzem były świetnym pomysłem na weekend. Nie żałuję wczesnej pobudki w sobotę i trzech godzin w pociągu. Bawiłem się świetnie, w kapitalnym towarzystwie (dzięki za grę Ania, Kuba, Matt, Łukasz, Carlos, Marek, Piotr, Robert, Filip i wszyscy inni, których tu nie wymieniłem, a z którymi siedziałem przy jednym stole), świetnej atmosferze grając w dobre i bardzo dobre gry. Koszalińskie Planszówki nad Morzem trafiają do mojego kalendarza i mam szczere postanowienie, aby pojawiać się na kolejnych edycjach tej imprezy. Was też zachęcam do śledzenia kolejnych edycji Planszówek nad Morzem, a organizatorom życzę gorszej pogody, która będzie zachęcała do siedzenia pod dachem, a nie na plaży.